Venissa 1 Venissa 1
3968
BLOG

Prof. Zimbardo a zdrowie psychiczne Polaków.

Venissa 1 Venissa 1 Społeczeństwo Obserwuj notkę 247

Od kilku dni nie milkną media z powodu wizyty w Polsce (na zaproszenie Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie) światowej sławy amerykańskiego psychologa (nota bene przyjaciela prof. Reykowskiego) -  prof. Philipa Zimbardo. Dziennikarze codziennie zamieszczają różne wyrywki wypowiedzi naukowca na łamach różnych pism i portali internetowych. Największe chyba wrażenie jednak wywarł na mnie wywiad przeprowadzony  przez dziennikarkę Gazety Wyborczej - panią Milenę Rachid Chehab - która w rozmowie z psychologiem zamieszcza m.in. następujące jego słowa: "Czasem, jak przyjeżdżam do Polski, mam wrażenie, że trafiłem do szpitala psychiatrycznego. Tu nikt się nie uśmiecha, raczej się odburkuje, nigdy nikt do nikogo nie zagaduje" Całość można przeczytać tutaj: "Chwalcie swoje szaliki" .

W związku z tymi słowami (ale też innymi, które pojawiają się w dalszej części wywiadu) nasunęło mi się kilka pytań; zarowno do dziennikarki, jak i profesora: 

- "Czy porównanie Polski przez prof. Zimbardo do szpitala psychiatrycznego, to dewaluacja Polaków czy dewaluacja szpitali psychiatrycznych wraz z jego pacjentami?"

- "Czy opinia nt. Polski jest jego wlasną opinią (wiemy doskonale że nie jest Polakiem i nie mieszka w Polsce) czy opinią jego przyjaciela prof. Reykowskiego?[o tej przyjaźni wiadomo z innych publikacji, np. wywiadów zamieszczanych na łamach "Rzeczpospolitej"].

W innym przecież akapicie twierdzi profesor, że odnosi wrażenie, iż to Polacy sami siebie nie lubią, że odbiór osób z zagranicy jest zupełnie inny - pozytywny.

"Czyją zatem jest opinia o Polakach jako pacjentach ze szpitali psychiatrycznych: Polaka czy osoby z zagranicy? Kto tu kogo nie lubi? Prof. Zimbardo nie lubi Polaków porównując ich do pacjentów, czy prof. Reykowski - Polak - nie lubi Polaków i taki negatywny obraz Polaka przekazuje Amerykaninowi?A może pani dziennikara nie lubi Polaków i w związku z tym przypisała własne poglądy profesorowi Zimbardo, zniekształcając jego słowa?"

Wydaje mi sie, że w tym krótkim wywiadzie prof. Zimbardo przekazał dwie wzajemnie wykluczające się opinie nt. Polaków - jedna oparta na dewaluacji - druga - na idealizacji. A wydaje mi się, że obraz Polaka zawiera więcej barw, niż tylko kolory czarno - białe.

Bez względu jednak na to, kto, co i jak o kim myśli, życzyłabym sobie, żeby psychologowie akademiccy nie używali etykiet psychiatrycznych i im podobnych do dewaluacji innych ludzi, czy określonych grup społecznych. Przypominam o niedawnym apelu polskich klinicystów o zaprzestaniu używania przez psychologów akademickich (p. prof. Edward Nęcka) sformułowań klinicznych do poniżania drugiego człowieka. A może to kojarzenie przez profesora Polski ze szpitalem psychiatrycznym - "jak przyjeżdżam do Polski, mam wrażenie, że trafiłem do szpitala psychiatrycznego" - jest wynikiem tego, jakiego języka używają wobec siebie Polacy - w tym polscy psychologowie?

Nie mogę tu przy okazji nie wspomnieć wypowiedzi innego autorytetu w dziedzinie psychologii (i nie tylko), również z Ameryki - znanej psycholog i psychoanalityczkiNancy McWilliams - która w książce "Psychoterapia psychoanalityczna" wspomina jak często mocno różnią się od siebie psychologowie akademiccy od psychologów - psychoterapeutów; chodzi tu o zakres wiedzy klinicznej nt. chorych (ale także diagnozowania procesów grupowych/społecznych ),jak i poziom empatii wobec osób chorych psychicznie i z zaburzeniami osobowości (czy zrozumienia wobec destrukcyjnych procesów grupowych/społecznych; znajomość ich genezy pozwala zachować większą empatię wobec "cierpień" różnych warstw społecznych); w zakresie tych obu cech nie najlepiej wypadają psychologowie akademiccy (warto tu przy okazji zwrócić uwagę na fakt, iż obserwacje te dotyczą nie tyle polskich psychologów, co amerykańskich; zatem i goście z Ameryki mogą okazać omylni, czy nietaktowni...).

Myślę, że większąniż polscy, czy zagraniczni psychologowie akademiccy,empatię wobec Polaków  okazywała także inna psycholog i psychoanalityczka - Hanna Segal - która lepiejichznała  niż prof. Zimbardo (urodziła się w Polsce i tu do 19 r. ż. wychowywała się; w czasie II W. Ś. emigrowała do Anglii, gdzie osiadła na stałe; nie oznaczało to jednak, że zerwała z Polakami kontakty; dość często odwiedzała nasz kraj w ostatnich latach swojego życia na zaproszenie polskich psychoanalityków). Pomimo świadomości istnieniaw naszym społeczeństwieróżnych destrukcyjnych procesów grupowych, z większym zrozumieniem i sympatią  wypowiadałasięo naszym narodzie.

Wspominam o tych różnicach między jedną a drugą grupą psychologów nie tyle z pobudek rywalizacyjnych, co z potrzeby przypomnienia Czytelnikowi (a już szczególnie studentowi) by nie przyjmował bezkrytycznie wszystkiego co przekazują nam tzw. autorytety. W wielu przypadkach należy im się szacunek i warto z pokorą przyjmować ich wypowiedzi (ze względu na ich wiedzę, jak i doświadczenie; "starszyzna" posiada coś czym nie dysponuje młody człowiek - mądrość); warto jednak pamiętać, że jest jeszcze inna cenna wartość w życiu człowieka: nie tylko pokora wobec autorytetu (nie mylić z bezkrytyczną zależnością od jego opinii), cowłasna AUTONOMIA; i tę cechę/cnotę warto w sobie pielęgnować, jeśli rzeczywiście chcemy tu mówić o autentycznym zdrowiu psychicznym. Na słowa prof. Zimbardo nie musimy zatem reagować zranieniem (pokazując tą reakcją brak swojej niezależności od autorytetów), ale też nie musimy bezkrytycznie przyjmować jego odzwierciedlenie; nic nie musimy. Jedynie co warto, to zachować realistyczny (z przewagą pozytywnego) obraz własnego "ja".

I na koniec - odnośnie tzw. pisarstwa dziennikarskiego. Tu rzeczywiście warto zachować szczególny dystans wobec tego co i w jaki sposób dziennikarze przekazują swoim odbiorcom. Dziennikarz to nie jest omnipotentna jednostka, specjalizująca się we wszystkich dziedzinach wiedzy; prawdopodobieństwo błędu merytorycznego, czy zniekształcania przez niego wypowiedzi różnych specjalistów, jest dosyć duże. Interesująca tu wydaje się zatem wypowiedź psychologa ze strony "Park Psychologii" (p. Facebook), który po zapoznaniu się z wywiadem z "Gazety Wyborczej" zauważył: "Osobiście myślę, że wypowiedź prof. Zimbardo i pewien dysonans, który powstał to jedno. Drugą kwestią jest postawa dziennikarza. W mojej ocenie, niezależnie od teoretycznego autorytetu rozmówcy powinien on pokierować rozmowę w stronę wyjaśnienia tej wątpliwości i zdefiniowania punktu, z którego "wychodzi" wypowiedź prof.Zimbardo."

Venissa 1
O mnie Venissa 1

Psychoanaliza ma wiele do powiedzenia na temat zjawisk społecznych, politycznych i kulturowych. Na nic tu jednak opinie psychoanalityków. Politycy nie chcę się zmieniać; funkcjonowanie z pozycji schizo-paranoidalnej jest wygodne, bo destrukcyjna, prowadząca do paranoi rywalizacja pozwala kontrolować przeciwnika... Nie będę tu pisać długich elaboratów, proszę raczej liczyć na krótkie wpisy; lata treningu na Twitterze i Facebooku przyniosły efekty. Pisać krótko i zwięźle, jak czyni to np. Sowiniec, to nie lada sztuka:-)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo